30.05.2014

7. "Something’s got a hold on me, yeah! Oh, it must be love"


-          POV Carrie –

Podoba to mało powiedziane. Kiedy mnie dzisiaj pocałował straciłam głowę. Wiedziałam, że muszę uważać, ale coś mnie ciągnęło w jego stronę. Najgorsze jest w tym wszystkim jego zachowanie. Czemu jest taki chamski? Czemu zawsze unika odpowiedzialności? Powinnam o nim zapomnieć, ale jest mi ciężko, chodzimy razem do szkoły. Do tego to co mi dzisiaj powiedział. Woli mnie od Katie.

Spojrzałam na Cameron’a. „Przepraszam, że ci to mówię.” Chłopak uśmiechnął się. „Jesteśmy przyjaciółmi. Możesz mi mówić, co chcesz, zrozumiem.” Dałam mu buziaka w policzek.

- POV Ross’a –

Nash siedział wkurzony na łóżku w swoim pokoju. „Ross, nie wytrzymam! Ta Carrie  zniszczyła wszystko! Nie powinno jej być na tym świecie!” Miałem go powoli dosyć. Słyszałem te słowa co najmniej setny raz. „To tylko twoja przyrodnia siostra… Możliwe, że masz ich więcej.” Zażartowałem. Do pokoju wszedł Jake. Nash go zignorował. „Za dwa dni sprawa będzie załatwiona.” Spojrzałem na dorosłego „Co masz na myśli?” Nie odpowiedział. Nash po raz kolejny powtórzył swoją regułkę. Jake spojrzał na niego, potem na mnie. „Idź już do siebie. Muszę porozmawiać z synem.”

Wsiadłem do auta i pojechałem do domu. Wszyscy siedzieli w salonie i oglądali film. Od niechcenie usiadłem z nimi na sofie. Kiedy skończyliśmy seans, poszedłem do swojego pokoju. Po chwili weszła Rydel. Usiadła obok mnie. „Ross, nie wierzę w to co ostatnio powiedział Riker. Jeszcze możesz się zmienić.” Spojrzałem na jej dłonie. Miała na ręce bransoletkę, którą jej kiedyś dałem. Uśmiechnęła się. „Pamiętasz jak dałeś mi ją na urodziny razem z biletami na Neon Trees?” Spoważniała. „Czy jeszcze będzie tak jak kiedyś?” Po jej policzku spłynęła łza. „Ross, wróć do nas. Jesteśmy rodziną! Przetrwamy wszystko!” Zaczęła płakać. Przytuliłem ją. „Nie akceptujecie mnie takiego, jaki jestem teraz, a ja już nie potrafię się zmienić.” Wyszeptałem. Rydel wstała. Otarła policzki. „Potrafisz. Już się zmieniasz. Odkąd poznałeś Carrie, stałeś się trochę lepszy. Nie schrzań tego.” Delly opuściła mój pokój. Chwilę zastanawiałem się nad tym, co powiedziała. Może miała rację…

- POV Carrie –


Usiadłam na łóżku w swoim pokoju. Do drzwi zapukała mama. „Mogę?” „Tak.” Położyłam się i przykryłam kołdrą. Usiadła obok mnie. „Carrie, jesteś zła?” Uśmiechnęłam się delikatnie. „Nie, tylko zaskoczona twoją naiwnością.” Mama zacisnęła wargi i popatrzyła mi w oczy. „Teraz rozumiesz, czemu się tak martwię. Nigdy nie chciałam być nadopiekuńcza, ale to co się wydarzyło, zobowiązuje mnie do tego. Jesteś moim skarbem. Wiem, że miałam w życiu ciężki okres i przez jakiś czas było między nami bardzo źle. Teraz wszytko naprawiamy i nie chcę, by stała ci się krzywda. Możesz myśleć, że dzień, w którym dowiedziałam się o tej ciąży, był jednym z najgorszych. To nieprawda. Ten był jednym z najlepszych w całym moim życiu.” Poczułam się tak dobrze, kiedy mama to powiedziała. Zawsze czułam się, jakbym była dla niej problemem. Mama kontynuowała . „Boję się o ciebie. Nie wiem, co zrobić, byś czuła się bezpiecznie”. Uśmiechnęłam się. „Wiesz co mamo? Myślę, że to ty potrzebujesz ochrony, bo chyba jestem mniej naiwna niż ty.” Uśmiechnęła się szeroko i potargała mnie po włosach. „Jak było na randce?” Spojrzałam na nią wymuszając zadowolenie. „Ja i Cameron jesteśmy świetnymi przyjaciółmi. Tak zostanie. Randkowanie zostawię na później.” Mama westchnęła. „Gdzie popełniłam błąd?” Zaśmiałam się. „Ty wiesz, co dla ciebie najlepsze.” Pocałowała mnie w czoło i zgasiła lampkę. „Dobranoc Carrie.”

10 komentarzy:

Jeśli przeczytałeś, proszę skomentuj. To tylko chwilka, a tak motywuje (: