WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!!
- POV Carrie -
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam z podłogi i szybko poprawiłam włosy. Zeszłam na dół. To czego tak bardzo się obawiałam.
- Cameron!
Przytuliłam chłopaka, ten delikatnie mnie odsunął.
- Gdzie byłaś cały dzień?
- U babci - starałam się ukryć, że kłamię, ale chyba nie wyszło najlepiej
- Czemu nie odbierałaś telefonu?
- Zostawiłam w domu, a byłam z babcią na długim spacerze
Brunet się uśmiechnął.
- No rozumiem, ale byliśmy dzisiaj umówieni. Miałem dla ciebie niespodziankę.
Zasłoniłam usta dłońmi. Na śmierć zapomniałam! Byłam tak podekscytowana powrotem Rossa, że to on wszedł na pierwszy plan.
- Przepraszam Cam. Ostatnio jestem trochę roztargniona.
Chłopak mnie przytulił.
- Coś się dzieje?
- Boję ci się to powiedzieć...
- Nie musisz, jeśli nie chcesz. Chyba, że to dotyczy mnie.
- No dobrze, ale proszę... Postaraj się mnie zrozumieć.
Usiedliśmy na sofie.
- No więc... Chodzi o to, że ja...
Nagle otworzyły się drzwi od domu, a do środka weszła babcia z Eliotem. Zatkało mnie. Spojrzałam na Cama.
- Może kiedy indziej pogadamy?
Chłopak podniósł brew.
- Byłaś cały dzień u babci, nie możemy teraz?
Staruszka spojrzała na chłopaka.
- Carrie? Nie. Był u mnie tylko Eliot.
Spuściłam głowę. Chciała dobrze, ale nie wyszło. "Dziękuję babciu." Podniosłam wzrok na Camerona. Był zmieszany. Chłopak wstał.
- Jak już zdecydujesz, która wersja wydarzeń ci bardziej pasuje, to daj znać.
Wyszedł z domu. Wybiegłam za nim.
- Cam! Przepraszam! Przepraszam, że nie mówię prawdy, ale boję się, że to co jest między nami się zepsuje.
Brunet odwrócił się w moją stronę.
- Jakoś nie widzę, by ci zależało.
Zaczął się powoli oddalać. Znów podbiegłam kawałek do chłopaka i złapałam skrawek jego koszuli.
- Cam!
Miałam łzy w oczach.
- Zostaw mnie!
Wyrwał rękę z mojego uścisku. Zmarszczyłam brwi i podążałam wzrokiem za odchodzącym chłopakiem.
- Cameron!
Przytuliłam chłopaka, ten delikatnie mnie odsunął.
- Gdzie byłaś cały dzień?
- U babci - starałam się ukryć, że kłamię, ale chyba nie wyszło najlepiej
- Czemu nie odbierałaś telefonu?
- Zostawiłam w domu, a byłam z babcią na długim spacerze
Brunet się uśmiechnął.
- No rozumiem, ale byliśmy dzisiaj umówieni. Miałem dla ciebie niespodziankę.
Zasłoniłam usta dłońmi. Na śmierć zapomniałam! Byłam tak podekscytowana powrotem Rossa, że to on wszedł na pierwszy plan.
- Przepraszam Cam. Ostatnio jestem trochę roztargniona.
Chłopak mnie przytulił.
- Coś się dzieje?
- Boję ci się to powiedzieć...
- Nie musisz, jeśli nie chcesz. Chyba, że to dotyczy mnie.
- No dobrze, ale proszę... Postaraj się mnie zrozumieć.
Usiedliśmy na sofie.
- No więc... Chodzi o to, że ja...
Nagle otworzyły się drzwi od domu, a do środka weszła babcia z Eliotem. Zatkało mnie. Spojrzałam na Cama.
- Może kiedy indziej pogadamy?
Chłopak podniósł brew.
- Byłaś cały dzień u babci, nie możemy teraz?
Staruszka spojrzała na chłopaka.
- Carrie? Nie. Był u mnie tylko Eliot.
Spuściłam głowę. Chciała dobrze, ale nie wyszło. "Dziękuję babciu." Podniosłam wzrok na Camerona. Był zmieszany. Chłopak wstał.
- Jak już zdecydujesz, która wersja wydarzeń ci bardziej pasuje, to daj znać.
Wyszedł z domu. Wybiegłam za nim.
- Cam! Przepraszam! Przepraszam, że nie mówię prawdy, ale boję się, że to co jest między nami się zepsuje.
Brunet odwrócił się w moją stronę.
- Jakoś nie widzę, by ci zależało.
Zaczął się powoli oddalać. Znów podbiegłam kawałek do chłopaka i złapałam skrawek jego koszuli.
- Cam!
Miałam łzy w oczach.
- Zostaw mnie!
Wyrwał rękę z mojego uścisku. Zmarszczyłam brwi i podążałam wzrokiem za odchodzącym chłopakiem.
Oparłam się o murek. Po chwili na zewnątrz wyszła babcia.
- To może jednak powiem mu, że u mnie byłaś?
Prychnęłam i przewróciłam oczami. Przepchałam się przez kobietę do drzwi i weszłam do środka. Pobiegłam do swojego pokoju. Usiadłam na poduszce na parapecie. Wyglądałam długo przez okno zastanawiając się nad najlepszym wyjściem z całej sytuacji. Zaczęłam krążyć wzrokiem po pokoju. Nagle przez moją głowę przeszła pewna myśl. Znów ta sama, ale nigdy nie miałam odwagi, by to zrobić. Dzisiaj wręcz czułam potrzebę. Wstałam z parapetu i udałam się do garderoby. Poszłam na sam koniec pomieszczenia i schyliłam się koło szafy, w której trzymam sukienki i dodatki na ważne okoliczności. Z dna wyciągnęłam coś w rodzaju skrzyni. Położyłam ją przed sobą i przymknęłam oczy. A może nie powinnam tego robić? Co jak wrócą złe wspomnienia? Mimo to uniosłam pokrywę. Moje oczy podeszły łzami.
- To może jednak powiem mu, że u mnie byłaś?
Prychnęłam i przewróciłam oczami. Przepchałam się przez kobietę do drzwi i weszłam do środka. Pobiegłam do swojego pokoju. Usiadłam na poduszce na parapecie. Wyglądałam długo przez okno zastanawiając się nad najlepszym wyjściem z całej sytuacji. Zaczęłam krążyć wzrokiem po pokoju. Nagle przez moją głowę przeszła pewna myśl. Znów ta sama, ale nigdy nie miałam odwagi, by to zrobić. Dzisiaj wręcz czułam potrzebę. Wstałam z parapetu i udałam się do garderoby. Poszłam na sam koniec pomieszczenia i schyliłam się koło szafy, w której trzymam sukienki i dodatki na ważne okoliczności. Z dna wyciągnęłam coś w rodzaju skrzyni. Położyłam ją przed sobą i przymknęłam oczy. A może nie powinnam tego robić? Co jak wrócą złe wspomnienia? Mimo to uniosłam pokrywę. Moje oczy podeszły łzami.
*** DWA DNI PÓŹNIEJ ***
- POV Rossa -
Spojrzałem na Katie. Ta również mi się przyglądała. Czekała, aż w końcu coś powiem.
- Ross?
Odchrząknąłem.
- Ale to nie ma sensu. Czemu chcesz to zrobić?
Ta spojrzała na mnie jak na głupka.
- To oczywiste. Zraniłeś mnie. Ja cię kochałam, byłeś jedyny. Wiem, że nie mam dobrej opinii jeśli chodzi o stałe związki, ale z tobą byłam szczęśliwa.
Przewróciłem oczami.
- I dlatego poszłaś do łóżka z innym.
Kat się przymusowo uśmiechnęła.
- Bo ty nie pokazywałeś mi, że mnie kochasz. Tak wyszło. On przynajmniej się mną zajął, gdy ty polazłeś do tej Carrie.
Zasmiałem się.
- Tak się tobą zajął, że aż zrobił ci dzidziusia, uroczo! Szkoda, że to mnie oczerniasz przed innymi.
Katie wstała. Może nie powinienem tak myśleć, ale nadal coś mnie w niej pociągało i szczerze, to nawet z brzuchem wygląda świetnie.
- Dobrze Ross, jeszcze raz. Zależy mi na opinii dobrej i odpowiedzialnej córki, więc proszę, powiedz, że to twoje dziecko. Nie chcę wyjść na dziwkę przed rodzicami. Wiedzą o tobie, a Benjamina nigdy nie poznali. Wiesz co będzie, jak się dowiedzą jeszcze o nim?
Spojrzałem na nią znudzony.
- Gówno mnie to obchodzi. Dla mnie jesteś nikim.
Wstałem i zmierzałem ku wyjściu.
- W takim razie cię zniszczę! Wszyscy dowiedzą się każdego szczegółu z twojego życia. Jak myślisz, co zrobi z tobą wtedy policja?
Przystanąłem. Co ona mogła? Przecież sama się mnie bała.
- Ale na nic nie ma dowodów, więc daruj sobie słoneczko.
Kat podniosła brew.
- W takim razie zniszczę Carrie.
- Ją zostaw w spokoju!
Blondynka się zasmiała.
- Oh! Przecież ty ją kochasz. Rzeczywiście... Ale... Myślisz, że ona też cię kocha?
Miałem dość tej rozmowy, ale byłem pewny odpowiedzi. Carrie nieraz pokazywała mi, ile dla niej znaczę. Ostatnio prawie zrobiliśmy coś, co jest jednym z większych przejawów miłości.
- Tak. Jest nam ze sobą dobrze i spędzamy ze sobą dużo czasu.
Katie złośliwie się uśmiechnęła.
- Carrie chyba nie powiedziała ci jednej rzeczy.
Podniosłem brew.
- Jakiej?
Dziewczyna się zaśmiała.
- Odpowiedz!
Podeszła do mnie i przystawiła twarz do mojego ucha delikatnie muskając je wargami. Słowa, które wypowiedziała zabrzmiały jak melodia.
- Bo Ca-rrie ma chło-pa-ka.
Odszkoczyłem od niej.
- CO?!
Odpowiedział mi złośliwy śmiech.
- Ross?
Odchrząknąłem.
- Ale to nie ma sensu. Czemu chcesz to zrobić?
Ta spojrzała na mnie jak na głupka.
- To oczywiste. Zraniłeś mnie. Ja cię kochałam, byłeś jedyny. Wiem, że nie mam dobrej opinii jeśli chodzi o stałe związki, ale z tobą byłam szczęśliwa.
Przewróciłem oczami.
- I dlatego poszłaś do łóżka z innym.
Kat się przymusowo uśmiechnęła.
- Bo ty nie pokazywałeś mi, że mnie kochasz. Tak wyszło. On przynajmniej się mną zajął, gdy ty polazłeś do tej Carrie.
Zasmiałem się.
- Tak się tobą zajął, że aż zrobił ci dzidziusia, uroczo! Szkoda, że to mnie oczerniasz przed innymi.
Katie wstała. Może nie powinienem tak myśleć, ale nadal coś mnie w niej pociągało i szczerze, to nawet z brzuchem wygląda świetnie.
- Dobrze Ross, jeszcze raz. Zależy mi na opinii dobrej i odpowiedzialnej córki, więc proszę, powiedz, że to twoje dziecko. Nie chcę wyjść na dziwkę przed rodzicami. Wiedzą o tobie, a Benjamina nigdy nie poznali. Wiesz co będzie, jak się dowiedzą jeszcze o nim?
Spojrzałem na nią znudzony.
- Gówno mnie to obchodzi. Dla mnie jesteś nikim.
Wstałem i zmierzałem ku wyjściu.
- W takim razie cię zniszczę! Wszyscy dowiedzą się każdego szczegółu z twojego życia. Jak myślisz, co zrobi z tobą wtedy policja?
Przystanąłem. Co ona mogła? Przecież sama się mnie bała.
- Ale na nic nie ma dowodów, więc daruj sobie słoneczko.
Kat podniosła brew.
- W takim razie zniszczę Carrie.
- Ją zostaw w spokoju!
Blondynka się zasmiała.
- Oh! Przecież ty ją kochasz. Rzeczywiście... Ale... Myślisz, że ona też cię kocha?
Miałem dość tej rozmowy, ale byłem pewny odpowiedzi. Carrie nieraz pokazywała mi, ile dla niej znaczę. Ostatnio prawie zrobiliśmy coś, co jest jednym z większych przejawów miłości.
- Tak. Jest nam ze sobą dobrze i spędzamy ze sobą dużo czasu.
Katie złośliwie się uśmiechnęła.
- Carrie chyba nie powiedziała ci jednej rzeczy.
Podniosłem brew.
- Jakiej?
Dziewczyna się zaśmiała.
- Odpowiedz!
Podeszła do mnie i przystawiła twarz do mojego ucha delikatnie muskając je wargami. Słowa, które wypowiedziała zabrzmiały jak melodia.
- Bo Ca-rrie ma chło-pa-ka.
Odszkoczyłem od niej.
- CO?!
Odpowiedział mi złośliwy śmiech.
To wszystko wyprowadziło mnie z równowagi. Mogłem się tego spodziewać po tej oszustce. Wszystkich owinęła sobie wokół palca zgrywając niewinną. Ale suki będą sukami, a ona już nic nie ukryje. To koniec sielanki. Sama tego chciała, więc to dostanie!
Opuściłem szybko dom Katie i odjechałem z piskiem opon. Nie myślałem racjonalnie. Wiedziałem tylko tyle, że jakoś muszę to wszystko załatwić...
- POV Carrie -
Byłam sama w domu i tak miało zostać przez kolejne dwa dni. Ciocia, wujek, Eliot i nawet babcia pojechali do rodziny do Denver. Mnie też chcieli zabrać, ale ze względu na nadchodzący koniec szkoły, chciałam zostać i podciągnąć parę ocen. Na noc miała przyjechać do mnie Rydel i się mną "zaopiekować". Póki co czekałam na jej przyjazd w swoim pokoju. Siedziałam na parapecie i czytałam pamiętnik mamy, który ostatnio wyciągnęłam z kufra. Codziennie do ostatniego dnia notowała w nim wszystko. Tylko przez pewien okres tego nie robiła. Mimo to, pamiętam co się wtedy działo. W pamiętniku była trzymiesięczna przerwa...
Marzec. Mama zerwała ze swoim chłopakiem, który tak jak ojciec, okazał się być draniem. Zaczęła pić, przez co zwolnili ją z pracy. Alkohol stał się jej nałogiem. Odskocznią. Pewnego dnia nie wróciła do domu. Miałam wtedy 10 lat. Zajęła się mną babcia. Niewinna i mała dziewczynka to ja...
Mama wróciła nad ranem. Pijana. Zamknęłyśmy się z babcią w pokoju. Mama krzyczała, szarpała się. Nieraz i ja na tym cierpiałam. Do dziś pamiętam, jak babcia zachorowała i była w szpitalu przez tydzień, a ja siedziałam całymi dniami w domu. Miałam podkrążone oczy... Bałam się spać. Bałam się, że mama zrobi sobie w tym czasie krzywdę. Nieraz podglądałam ją w nocy, jak siedziała w kuchni i co chwilę przykładała do ust gwint butelki. Kiedyś, jak zobaczyła, że ją obserwuję, to się bardzo zdenerwowała. Rzuciła butlą w moją stronę pozwalając, by szkło rozprysło się po pokoju. Biegłam na górę, ale ona mnie złapała i mocno mną szarpała. I to kiedy leżałam poturbowana pod schodami... A potem... ktoś jej pomógł. I znów było dobrze. Aż do momentu, gdy...
Płakałam. To ja wzbudziłam w mamie potwora po sześciu latach normalnego życia. To przeze mnie... I przez Rossa.
Potrząsnęłam głową. Chciałam odgonić te myśli, chciałam zapomnieć. Stanęłam przed lustrem i otarłam łzy. Weszłam do garderoby i odłożyłam pamiętnik na miejsce. Zarzuciłam kardigan na swoją różową sukienkę, ponieważ trochę zmarzłam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Pewnie Rydel przyszła wcześniej.
Mama wróciła nad ranem. Pijana. Zamknęłyśmy się z babcią w pokoju. Mama krzyczała, szarpała się. Nieraz i ja na tym cierpiałam. Do dziś pamiętam, jak babcia zachorowała i była w szpitalu przez tydzień, a ja siedziałam całymi dniami w domu. Miałam podkrążone oczy... Bałam się spać. Bałam się, że mama zrobi sobie w tym czasie krzywdę. Nieraz podglądałam ją w nocy, jak siedziała w kuchni i co chwilę przykładała do ust gwint butelki. Kiedyś, jak zobaczyła, że ją obserwuję, to się bardzo zdenerwowała. Rzuciła butlą w moją stronę pozwalając, by szkło rozprysło się po pokoju. Biegłam na górę, ale ona mnie złapała i mocno mną szarpała. I to kiedy leżałam poturbowana pod schodami... A potem... ktoś jej pomógł. I znów było dobrze. Aż do momentu, gdy...
Płakałam. To ja wzbudziłam w mamie potwora po sześciu latach normalnego życia. To przeze mnie... I przez Rossa.
Potrząsnęłam głową. Chciałam odgonić te myśli, chciałam zapomnieć. Stanęłam przed lustrem i otarłam łzy. Weszłam do garderoby i odłożyłam pamiętnik na miejsce. Zarzuciłam kardigan na swoją różową sukienkę, ponieważ trochę zmarzłam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Pewnie Rydel przyszła wcześniej.
Zeszłam na dół i z uśmiechem otworzyłam drzwi. Byłam zaskoczona widokiem nie Rydel, lecz Rossa.
- Hej- powiedziałam
Chłopak opierał się ręką o ramę drzwi, drugą trzymał w kieszeni. Nie odpowiedział na moje powitanie.
- Chcesz mi coś wyjaśnić?
Podniosłam brew. Skoro on mi nie odpowiada, to ja też nie muszę.
- Hej- powiedziałam
Chłopak opierał się ręką o ramę drzwi, drugą trzymał w kieszeni. Nie odpowiedział na moje powitanie.
- Chcesz mi coś wyjaśnić?
Podniosłam brew. Skoro on mi nie odpowiada, to ja też nie muszę.
Chłopak wepchnął mnie do mieszkania i zatrzasnął za sobą drzwi. Pociągnął mnie za nadgarstek.
- Zadałem pytanie suko!
Pisnęłam z bólu. Z całej siły odepchnęłam jego rękę i korzystając z okazji pobiegłam na górę, do swojego pokoju. Chciałam schować się do garderoby, ale w tym samym czasie do środka wpadł Ross. Szarpnął mnie za włosy i odepchnął pod ścianę. Po chwili jego ciało przywarło do mojego. Próbowałam się szarpać, ale to tylko pogarszało sytuację. Chłopak podwinął moją sukienkę w górę i opuścił moją bieliznę. Zaczęłam przez łzy przepraszać, choć sama nie wiedziałam za co. Po prostu potrzebowałam, by się nade mną zlitował. Nie pomagało. Używając wolnej ręki wbiłam mocno paznokcie w jego kark i przejechałam kilka centymetrów. W tej samej chwili poczułam uderzenie w policzek.
- Ty dziwko!
Chłopak mocno wbił palce w moje biodra. Po chwili poczułam inny rodzaj bólu, którego w żaden sposób nie można porównać do uderzenia. Straciłam wszystkie siły. Nie umiałam krzyczeć, ani się szarpać. Tylko płakałam mocząc łzami koszulkę chłopaka, którego w tej chwili najchętniej bym zabiła. Blondyn zaczął poruszać się szybciej wysyłając do mojego ciała kolejne fale bólu. Jego drżący oddech otulał moją szyję. Każda sekunda dłużyła się jak godzina. Modliłam się, by ktoś tu przyszedł. Rydel! Nawet Cameron! Złapałam kurczowo jego koszulki i odchyliłam głowę w bok. Chłopak zaczął pieścić wargami moją szyję, muskał mnie za uchem. Szarpnęłam się używając całej mojej siły. Ten mocno chwycił mój podbródek i odwrócił tak, bym znów patrzyła mu w znienawidzone przeze mnie od tej chwili oczy.
- Kochanie... Jeszcze niedawno tak mnie pragnęłaś...
Zaczął mnie całować, a ja jak kukiełka bez życia stałam pod ścianą i czekałam aż to wszystko się skończy.
- Zadałem pytanie suko!
Pisnęłam z bólu. Z całej siły odepchnęłam jego rękę i korzystając z okazji pobiegłam na górę, do swojego pokoju. Chciałam schować się do garderoby, ale w tym samym czasie do środka wpadł Ross. Szarpnął mnie za włosy i odepchnął pod ścianę. Po chwili jego ciało przywarło do mojego. Próbowałam się szarpać, ale to tylko pogarszało sytuację. Chłopak podwinął moją sukienkę w górę i opuścił moją bieliznę. Zaczęłam przez łzy przepraszać, choć sama nie wiedziałam za co. Po prostu potrzebowałam, by się nade mną zlitował. Nie pomagało. Używając wolnej ręki wbiłam mocno paznokcie w jego kark i przejechałam kilka centymetrów. W tej samej chwili poczułam uderzenie w policzek.
- Ty dziwko!
Chłopak mocno wbił palce w moje biodra. Po chwili poczułam inny rodzaj bólu, którego w żaden sposób nie można porównać do uderzenia. Straciłam wszystkie siły. Nie umiałam krzyczeć, ani się szarpać. Tylko płakałam mocząc łzami koszulkę chłopaka, którego w tej chwili najchętniej bym zabiła. Blondyn zaczął poruszać się szybciej wysyłając do mojego ciała kolejne fale bólu. Jego drżący oddech otulał moją szyję. Każda sekunda dłużyła się jak godzina. Modliłam się, by ktoś tu przyszedł. Rydel! Nawet Cameron! Złapałam kurczowo jego koszulki i odchyliłam głowę w bok. Chłopak zaczął pieścić wargami moją szyję, muskał mnie za uchem. Szarpnęłam się używając całej mojej siły. Ten mocno chwycił mój podbródek i odwrócił tak, bym znów patrzyła mu w znienawidzone przeze mnie od tej chwili oczy.
- Kochanie... Jeszcze niedawno tak mnie pragnęłaś...
Zaczął mnie całować, a ja jak kukiełka bez życia stałam pod ścianą i czekałam aż to wszystko się skończy.
Nagle usłyszałam dźwięk otwierającego się garażu.
- Rydel - wyszeptałam z utęsknieniem.
Ross szybko się odsunął i doprowadził się do normalnego stanu. Widziałam przez zaszklone oczy jak w końcu opuszcza mój pokój. Zaczęłam się trząść. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam łkać.
- Rydel - wyszeptałam z utęsknieniem.
Ross szybko się odsunął i doprowadził się do normalnego stanu. Widziałam przez zaszklone oczy jak w końcu opuszcza mój pokój. Zaczęłam się trząść. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam łkać.
- POV Rydel -
Stałam pod drzwiami do domu Carrie. Właśnie chciałam dzwonić; kiedy drzwi same się otworzyły, a ze środka wyszedł sfrustrowany Ross.
- Co się stało?
Nie odpowiedział. Wsiadł do auta i odjechał z piskiem opon.
- Co się stało?
Nie odpowiedział. Wsiadł do auta i odjechał z piskiem opon.
Zaniepokojona szybko weszłam do środka. Carrie nie było na dole. Wbiegłam na górę do jej pokoju. Dziewczyna siedziała skulona na podłodze i płakała. Miała całą pomiętą i delikatnie zakrwawioną sukienkę a jej włosy wiły się na wszystkie strony. Podeszłam do niej i ją objęłam. Ta przyłożyła głowę do mojej klatki piersiowej. Zaczęłam gładzić jej ramię i plecy. Cała się trzęsła. Nie miałam wątpliwości, do czego przed chwilą tu doszło.
______________________________ ______________________________________
Nowy rozdział yaaay! Przepraszam, że nie dodawałam tak długo, ale po prostu nie byłam na siłach i nie miałam warunków. Zaczynając od tego, że zmarła mi prababcia, a kończąc na tym, że ludzie z klasy znaleźli mojego tt i były pewne problemy. Do tego nie mam dostępu do laptopa i tak o to dwa miesiące minęły. Dość długo pracowałam nad tym rozdziałem i szczerze, jestem nawet zadowolona, aczkolwiek wiem, że najchętniej byście mnie teraz zabiły/li. Cóż obiecałam, że jeszcze niejednym was zaskoczę i bam! Plus rozdział jest dość długi haha. Postaram się dodawać częściej w miarę możliwości, ale nie mogę nic obiecać. Ale przy okazji was troszkę zaszantażuję i proszę was, byście weszli na nowego bloga, przeczytali i wyrazili opinię. Bardzo mi zależy, by zobaczyć, że ludziom ogółem podoba się to, co piszę, a nie o kim piszę. Link jest tutaj (KLIK). Jak nie będzie tam przynajmniej 30 komentarzy, przestanę dodawać rozdziały również tutaj.
Jeśli nadal tu jesteście i czytacie STK, to wiedzcie, że was nieskończenie kocham, więc pozwólcie, że właśnie teraz was przytulę
Jeśli nadal tu jesteście i czytacie STK, to wiedzcie, że was nieskończenie kocham, więc pozwólcie, że właśnie teraz was przytulę
3... 2...1... *huuuuuuug*
Yaaay! Haha Do tego są święta (o jak ja nienawidzę świąt), więc chce wam życzyć wszystkiego najlepszego, bo na to zasługujecie. Wszyscy jesteście kochani i jesteście warci najlepszych rzeczy. Jesteście cudowni tacy, jacy jesteście i zawsze, ale to zawsze, gdy będziecie mieć jakiś problem, piszcie do mnie na tt albo na maila. Mam nadzieję, że wasze marzenia się spełnią i wszyscy będzie weseli. I szczęśliwego Nowego Roku skarby x
Nie zapomnajcie komentować, chce wiedzieć, czy opłaciło się tyle pisać ten rozdział x
Kocham was, Carrie xoxo
C O
OdpowiedzUsuńWiem, że już Cię o to pytałam, ale: JAK MOGŁAAAŚ? Nie wierzę w to po prostu, nie wierzę, ok, idk jak ja to przeżyję, haha. Ale rozdział ogólnie świetny, jak zawsze, kjdvkjskjdfnsififn, biedna Carrie, jeju, ale też tak bardzo głupi Ross, ugh, już nie wiem co pisać nawet, haha. Chyba po prostu zostawię to tak, jak jest i dodam tylko, że teraz będę Cię molestować o jak najszybsze napisanie następnego, haha.
No i zazdroszczę talentu:)
Ilysm
//milkcoffiex
Cudo :D
OdpowiedzUsuńBiedna Carrie :(
Szybko dodaj next :) Błagam..
Fajny rozdział
OdpowiedzUsuńbiedna Carrie
czekam na nexta z utęsknieniem
OMG wkońcu nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo długo na niego czekaliśmy, jest bardzo dobry :)
Nie mogę się doczekać, nowego :*
Rozdzial mnie zaszokowal i to bardzo ale podoba mi sie. Nie bede cie zabijac bo chce ciag dalszy haha Na prawde fajny. Rossowi troche .. no odjebalo delikatnie mowiac.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu prababci. Na drugiego bloga wpadne i dziekuje za zyczenia. Szczescia zdrowia duuuzo weny milosci do nas i szczesliwego nowego roku! ♥ - @Kasiaa_R5
dziękuję kochanie x
UsuńWoW Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńAhh Carrie ;//
Czekam na next :)
Zapraszam też do mnie ;))
http://love-story-of-R5.blogspot.com
Ogolnie rozdzial fajny ale troche nie ogarniam tego ze Ross zgwalcil Carrie za to ze nie powiedziala mu o Cameronie. Wyczuwam u niego lekkie niedojebanie mozgowe xD az mi sie slabo zrobilo jak doczytalam do konca. No coz weny i czekamy na kolejny !♡
OdpowiedzUsuńgłównie chodzi o to, ze cały czas go okłamywała, a w poprzednim rozdziale prawie to zrobili i potem jak Ross się dowiedział prawdy, po prostu chciał jej pokazać, jak to powiedział "Kochanie... Jeszcze niedawno tak mnie pragnęłaś...". Głównie o to tu chodzi, poza tym Ross jest jaki jest i tak naprwadę od czasu śmierci Jennifer dużo się nie zmienił
UsuńAaa .. no tak, teraz to ma sens xD Carrie chciała dobrze, a wyszło jak wyszło. Cóż, Ross jest nieobliczalny i nie mogę się doczekać co jeszcze wymyślisz. Dziękuję za wyjaśnienie Słońce. Życzę weny i pozdrawiam <3
UsuńMatko, zadziwiłaś mnie, aż nie mam pojęcia co napisać. Tego się nie spodziewałam. Współczuję Carrie, jejku. W życiu bym nie przypuszczała, że Ross zrobi coś takiego, co mu odwaliło w ogóle? :o
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak to się dalej potoczy.
Życzę weny, jak zawsze :)
@balwanekzpiasku
Biedna Carrie, Ross to potwór :/ Życzę weny i czekam na next :)
OdpowiedzUsuńBoże kocham ten blog *.*
OdpowiedzUsuńAle że co? Ale że Jak? Trochę do mnie nie dociera, że Ross tak.postąpił. Jestem emocjonalnie zmieszana że tak powiem. Lubię tej długości rozdziały i podoba mi się on :) czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuń