27.05.2015

24. "With you I'm a beautiful mess. It's like we're standing hand in hand with all our fears up on the edge."

Proszę, przeczytajcie notkę od rozdziałem.

- POV Carrie -

-Carrie, Carrie!
Powoli otworzyłam oczy. Ostra biel pomieszczenia zmusiła mnie do natychmiastowego zamknięcia ich. Chciałam się podnieść, ale coś krępowało moje ruchy. Odchyliłam głowę w prawo i uniosłam powieki. Zauważyłam Emmę siedzącą obok.
- W nocy zadzwonili do mnie lekarze i wytłumaczyli, że musiałaś mieć coś w rodzaju ataku paniki. Nie wiem jeszcze, co się dokładnie wydarzyło, ale zemdlałaś i dlatego tu jesteś. - Wyjaśniła.
- Ale... Ja nic nie pamię...


Wtedy do pokoju weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry. Przyszłam sprawdzić jak się czujesz. Być może jeszcze po południu będziemy mogli cię wypuścić.
Zmarszczyłam brwi. O co chodzi?
 Ciocia podeszłą bliżej pielęgniarki.
- Jak się ma Ross?
- Bez zmian. Ale mamy dobre przypuszczenia.
- Ja nie rozumiem. – Spojrzałam na kobiety. – Co się dzieje? Co z Rossem?
Pielęgniarka się zaśmiała.
- W nocy, gdy się obudził, poszłaś z nim porozmawiać. Później, z tego co mówił, zasnęłaś tam i musiało ci się coś chyba przyśnić, bo dostałaś bardzo mocnego ataku paniki. Ross się bardzo przejął, ale nic mu nie jest.
Sen… Czyli to był sen?
- Ross żyje?
- A czemu miałby nie? – Uśmiechnęła się do mnie kobieta.
- Uh… Ja… Po prostu… Już nic.
Zarówno ciocia jak i pielęgniarka się zaśmiały.
Nie rozumiałam. Zupełnie straciłam świadomość tego, co się dzieje. Nie wiedziałam już, co jest prawdą, a co tylko snem. Najkoszmarniejszym snem, jaki mógł mi się przyśnić.
- No dobrze. Dość rozmów. Przyszłam cię trochę pokuć. – Wyjaśniła kobieta tak, jakby mówiła o jakimś super przyjemnym zajęciu.

Około 11 przyszedł do mnie Nash. Podniosłam się do pozycji siedzącej, gdy go zobaczyłam i posłałam mu ciepły uśmiech. Ten jednak nie wyglądał na pocieszonego. Usiadł na łóżku obok mnie.
- Potrzebuję z kimś pogadać. – Ta prośba w jego ustach brzmiała wręcz jak błaganie. Jak błaganie o jakieś dobro, którego nigdy nie miał prawa doświadczyć. Zrobiło mi się go jeszcze bardziej żal. Ujęłam jego dłoń i spojrzałam mu w oczy dając znać, że jestem w stanie spełnić jego potrzebę. – Carrie, ja… ja żałuję. Żałuję wszystkiego, co zrobiłem źle. Żałuję, że byłem dla ciebie taki, a ty mimo wszystko teraz masz nade mną litość. Żałuję, że próbowałem cię wkopać, żałuję tego, że nigdy nie stanąłem po stronie dobra, że nie obroniłem cię przed ojcem. Gdyby nie ja, byłoby inaczej i…
- Nie Nash! To nie twoja wina. Byłeś tak wychowany, byłeś wykorzystany. Nie miałeś na to wpływu.
- Ale gdyby…
- Nash! Za późno! Za późno, by myśleć, co by było gdyby! Liczy się teraz i liczy się jutro. Teraz wszystko będzie inaczej.
Zamilkł na kilka chwil, by zaraz znów zabrać głos.
- Podziwiam cię Carrie. Zawsze jesteś miła, zawsze wybaczasz. Mimo wszystko, pozostałaś  silna, ciągle myślisz pozytywnie, jesteś taka uśmiechnięta. Jak? Straciłaś przecież wszystko…
Uśmiechnęłam się i pogładziłam bruneta po włosach.
- Ale nie zostałam z niczym. Życie mi się odpłaciło. Wiesz Nash? Bardzo dużo się nauczyłam przez ten okres. A ta nauka wymagała poświęceń. To było… - zaśmiałam się cicho – niebezpieczne. Wszystkiego nauczyłam się przez Rossa. Będąc z nim zaczęłam rozumieć ludzi, po jego odejściu nauczyłam się, co znaczy tęsknić, nauczyłam się, co tak naprawdę znaczy miłość. Teraz wiem, że to jego kocham. I kocham go tak mocno, że mam świadomość tego, że gdybym go straciła, to dopiero wtedy straciłabym to wszystko, o czym mówisz.
- A gwałt?
- Wiem, że to totalnie głupie i nieroztropne, ale ja jestem w stanie wybaczyć mu także i to. Po prostu wiem, że ode mnie zależy, to jak potoczy się to wszystko, a ja nie chcę być nieszczęśliwa z powodu innego wyboru. Nie chcę by on poszedł w ślady Jake’a. Nash, ja mu pomogę. – Uścisnęłam dłoń bruneta. – Tobie też.
Chłopak się uśmiechnął.
- Kocham cię Carrie. Nie mógłbym mieć lepszej siostry.
Przytuliliśmy się. Po chwili kontynuowałam rozmowę.
- Jak było na komisariacie?
- Chyba dobrze. Policja stwierdziła, że działałem przymusowo. Skupili się tylko na śmierci Jake’a i jak to stwierdzili, uratowałem więcej żyć niż się spodziewam, w chwili gdy go... zabiłem. – Westchnął. Nadal go to bardzo bolało.
- Mają rację. – Uśmiechnęłam się krzepiąco.
- Ale i tak będzie sąd i te sprawy. Ale twój wujek załatwił mi adwokata.
- A co z Rossem?
- Jest w tej samej sytuacji co ja. Z tym, że on nikogo nie zabił. Jedynie ten gwałt i…
- Chwila! – Brunet spojrzał na mnie zbity z tropu. – Powiedział im?
- Nie wiem. Policja przywiozła mnie do szpitala i poszli go przesłuchać. Wiem, że musieli czekać, bo badali Rossa, ale może już są u niego. A jak z nim gadałem, to on stwierdził, że powie wszystko o tym, co zrobił. O tym też.
- Cholera, nie!

Dużo nie myśląc zerwałam się z łóżka chwyciłam metalowy stojak na kółkach, na którym była przywieszona kroplówka. Wybiegłam z pokoju rozglądając się po korytarzu i próbując dowiedzieć się gdzie jestem. Zobaczyłam windę, która wskazywała, że znajduję się na drugim piętrze. Ross leży na czwartym. Wbiegłam po schodach na górę chcąc oszczędzić czasu na jeździe windą i gdy już znalazłam się na właściwym piętrze, zaczęłam szukać na wyczucie jego pokoju. W końcu ujrzałam w oddali jednego komisarza stojącego przy drzwiach. Podbiegłam do niego. Mężczyzna zagrodził mi wejście swoim ciałem.
- Proszę ja muszę tam wejść!
- Trwa przesłuchanie, przykro mi.
- Mam to gdzieś. Potrzebuję się z nim zobaczyć! Też mam coś do powiedzenia w tej sprawie!
- Później do pani przyjedziemy, jeśli będzie potrzeba.
- Ja chcę teraz!
Przepchnęłam się do środka. Tam, na krześle obok łóżka, na którym leżał Ross, siedziała kobieta w mundurze. Podniosła się, gdy mnie zobaczyła.
- A to co?
Zza mnie wyłonił się pierwszy policjant.
- Próbowałem ją zatrzymać, ale… - Facet złapał mnie za ramię chcąc mnie wyprowadzić.
- Jestem Carrie Benson.
Kobieta spojrzała na mnie.
- Zostań. – Zerknęła na Rossa. – To ona?
Blondyn przytaknął ze smutkiem w oczach. O nie, czyli już powiedział. Podeszłam do łóżka.
- Co ty im mówiłeś?
- Prawdę.
- A dokładniej?
- Wszystko! Całą prawdę! Chciałaś odejść a ja ci przeszkadzałem. Teraz będziesz miała spokój.
- Ross,  odbiło ci?
- Nie. Po prostu potwierdź im to, co się stało. Czemu to ukrywasz? Czemu ukrywasz przestępstwo?
Postanowiłam udawać i go uniewinnić.
- Jakie przestępstwo?
Policjantka zabrała głos.
- Gwałt. Ross zeznał, że cię wykorzystał.
Wymusiłam śmiech.
- Słucham?
Wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotkę. Zwłaszcza Ross, który kompletnie stracił rozeznanie w tej sytuacji.
- O co tu chodzi? – Kontynuowała kobieta.
- Chodzi o to, że… - udawałam zawstydzenie – ja… ja to sprowokowałam.
- Chyba nie rozumiem.
- To taki jakby… fetysz. –Teraz naprawdę się wstydziłam tego, co pomyślą o mnie zgromadzeni. Ale grunt, że ja znałam prawdę. – Ja po prostu chciałam zrobić to z Rossem właśnie w ten sposób.
Nastała cisza. Po chwili usłyszałam cichy śmiech kobiety, która zamknęła notes i podeszła w moją stronę.
- Chyba musicie sobie coś wyjaśnić. Do widzenia.
- Do widzenia. – Odpowiedziałam równocześnie z Rossem.
Policjant uchylił czapkę posyłając nam sprośny uśmieszek i wyszedł.

Ross zaczął się śmiać.
- Powiedz, że żartowałaś, błagam.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Czemu miałabym?
- Ty po prostu… To do ciebie nie podobne. Chcesz wiedzieć, co o tym myślę?
Zaśmiałam się.
- Oszczędź mi lepiej. Skłamałam panie Lynch.
- Po co? Tylko ci przeszkadzam, prawda? Mogłabyś ułożyć sobie życie z Cameronem i być szczęśliwa.
- Jesteś idiotą, czy tylko udajesz? Pytasz mnie, czemu ratuję ci tyłek? Naprawdę? Nie wiesz czemu to robię? Myślisz, że zachowałabym się tak, gdyby nie fakt, że cię potrzebuję?
- Ciekawe do czego.- Odpowiedział ze zrezygnowaniem              .
- Ross, co jest z tobą nie tak?!
- To ty jesteś jakaś niestała w uczuciach! Jutro znów zmienisz zdanie! Jak zawsze z resztą…
Moje oczy wypełniły się łzami z irytacji i słabości, które nagle wzięły nade mną górę.
- Ross! Ja cię kocham! Zawsze kochałam! Gdy cię nie było przy mnie, gdy zrobiłeś mi krzywdę, gdy mnie zostawiłeś! Zawsze cię kochałam, nigdy nie przestałam!
Uniósł brwi z zaskoczenia, ale nic nie powiedział. Stałam przed nim jeszcze bardziej słaba.
- Czy to nic dla ciebie nie znaczy?! Czy ja nic nie znaczę?! Ross, ja cię potrzebuję, nie dam rady bez ciebie! I wybaczam ci! Wybaczam ci, słyszysz?!
Zaczęłam płakać i łkać. Chłopak resztką sił podniósł się łóżka i złapał mnie za rękę. Widać było, że sprawia mu to wiele trudu, ale objął mnie swoimi mocnymi ramionami. Spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich ból. Chłopak pochylił głowę, by również móc spojrzeć w moje. Zapadła cisza. Ale mimo tego, miałam wrażenie, jakbyśmy prowadzili dialog. Jakby nasze spojrzenia wymieniały się historiami, przeżyciami, bólem, żalem i smutkiem, które tkwiły w nas całe życie, i z których nie mogliśmy się nikomu wyspowiadać. Rozumieliśmy się bez słów. I wtedy po raz pierwszy od ponad pół roku naprawdę wiedziałam, czego pragnę. I wiedziałam, że on czuje dokładnie to samo.
Blondyn przybliżył swoją twarz do mojej. Nie musiał długo czekać na odpowiedź i nasze usta delikatnie przywarły do siebie. Ten pocałunek był cudowny. Magiczny. Nigdy nie całował mnie z taką pasją, z takim uczuciem. Przybliżył moje ciało do swojego, a jego dłonie owinęły się wokół mnie mocniej, ale mimo to, czułam się, jakbym była otulona skrzydłami anioła. Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Nigdy nie traktował mnie tak, jakby się bał, że stanie mi się krzywda, jakby się bał, że mnie straci. Odchyliłam głowę do tyłu.
- Czyli to jesteś prawdziwy ty. – Wyszeptałam.
Blondyn potwierdził mi składając na moich ustach pocałunek.
- I teraz jesteś tylko mój?
Ross odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy za ucho. Uśmiechnął się nie uciekając oczyma od mojego spojrzenia.
- Tylko twój.
Uśmiechnęłam się szczerze, po czym oplotłam dłonie na jego szyi. I choć wąsy tlenowe na twarzy Rossa lekko przeszkadzały, nie przestawałam go całować. Teraz wiedziałam na pewno. Kocham Rossa i dokonałam właściwego wyboru.

______________________

OMG MOJE FEELS BSXUIAGFDSYKLVFRK
Okay, po protu długo czekałam na ten rozdział i jestem cholernie dumna z tego, co udało mi się wyskrobać. Powiadamiam Was, że niedługo również zacznę publikować rozdziały na nowym ff, więc jeśli będziecie chcieli link do prologu to dopiszcie o tym w komentarzu i dajcie na siebie jakieś namiary, najlepiej twitter albo mail.
I w sumie to chyba tyle, przepraszam, że znowu musieliście czekać tyle, ale ja po prostu nie chcę odwalać tu lipy i daję tylko to co w moim poważaniu jest już naprawdę dobre. Może w ten sposób osoby, które przestały to czytać będą chciały wrócić...

To tyle póki co. Do następnego x

Carrie xoxo

6 komentarzy:

  1. OMG OMG OMG
    to było takie piękne! wylewam łzy już od połowy rozdziału, hah

    spokój, spokój aniu

    okay!

    TAK SIĘ CIESZĘ, ŻE SĄ RAZEM!!!!!1!jeden!! czekałam na to już od bardzo długiego czasu, a ty dobrze o tym wiesz.

    I JA CHCĘ OCZYWIŚCIE LINKA DO NOWEGO FF, NCJDJEKJSLW JUŻ NIE MOGĘ SIĘ GO DOCZEKAAAĆ.

    hejże, hejże, ale to nie jest ostatni rozdział? czy jest? omg. powiedz, że nie. ale jeśli jest to pragnę tylko pogratulować spektakularnego finału.

    damn, jak zwykle mnie zaskoczyłaś!

    ily // rydellex aka ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nie jest ostatni rozdział haha i dziękuję bardzo x

      Usuń
  2. Świetny rozdział :) jak zawsze oczywiście czekam na nexta i duzzzzzzzio wenki życe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały ! Warto było czekać. Czekam z wielką niecierpliwością na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. będziesz jeszcze dodawać rozdziały?

    OdpowiedzUsuń
  5. Będę jeszcze rozdziały czy to to już koniec?

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś, proszę skomentuj. To tylko chwilka, a tak motywuje (: